Projekt Kraków – Nowa Huta Przyszłości powstał jako odpowiedź na potrzebę rozwoju wschodniej części Krakowa. W rozmowie z Jackiem Majchrowskim, byłym prezydentem miasta, wracamy do początków koncepcji, kulis jej realizacji i znaczenia dla rozwoju dzielnicy.
Wróćmy do początków. Jak zrodził się pomysł na projekt Nowa Huta Przyszłości?
Jacek Majchrowski, były prezydent Krakowa: To była wspólna inicjatywa, choć pierwotny pomysł wyszedł od wiceprezydent Elżbiety Koterby. Doszliśmy do wniosku, że Kraków, który od lat opierał się głównie na różnego typu usługach, potrzebuje przyciągnąć przedsiębiorców zajmujących się produkcją czy innowacjami i stworzyć dla nich przestrzeń. Nowa Huta Przyszłości miała być odpowiedzią na tę potrzebę i pomóc w rozwoju tej części miasta.
Konkurs urbanistyczny objął wtedy większość obszaru dzielnicy XVIII. Nie chodziło tylko o rejony, które dziś kojarzymy z KNHP.
Tak, były też rozmowy na temat przejmowania części terenów od huty, żeby nadać im nowe funkcje.
Co na starcie projektu sprawiało największe trudności?
Spółka Kraków Nowa Huta Przyszłości zaczynała z niczego. Radni podchodzili do niej z dużą ostrożnością, nie czuli tego. A środki przekazywane z budżetu miasta były niewielkie, więc spółka musiała w praktyce wszystko zorganizować samodzielnie. Początkowo planowaliśmy ją jako spółkę miejską, ale z czasem doszliśmy do wniosku, by działać wspólnie z urzędem marszałkowskim, aby móc pozyskiwać fundusze unijne. To było kluczowe, ponieważ dzięki temu spółka mogła działać i stopniowo rozwijać projekt. Muszę w tym miejscu pochwalić ówczesnego prezesa, pana Artura Paszko, który działał metodycznie i bez zbędnego szumu medialnego. Krok po kroku, systematycznie, powiększał teren projektu.
Pierwotną ideę trzeba było dostosować do realiów i dostępnych możliwości.
Takie przedsięwzięcia zawsze wymagają bieżących korekt, nie da się ich w pełni zaplanować. Z czasem okazało się, że jest coraz więcej chętnych przedsiębiorców, którzy chcą się tam osiedlać i prowadzić swoją działalność. Sukcesywnie przygotowywano tereny – wytyczano ulice, dzielono działki i doprowadzano media, aby inwestorzy mogli od razu rozpocząć działalność.
Przez pewien czas „Nowa Huta Przyszłości” pozostawała wizją – krakowianie nie widzieli jeszcze jej efektów. Padały zapowiedzi, ale ich realizacja wymagała czasu. Jak mieszkańcy Nowej Huty reagowali na projekt?
Na początku podchodzili do tego pomysłu z dystansem. Część osób uważała, że przez lata Nowa Huta bywała traktowana jako miejsce lokowania wszystkiego, co niechciane w innych częściach miasta – co moim zdaniem nie jest prawdą, a te przedsiębiorstwa dawały rozwój dzielnicy. Z czasem ludzie zaczęli się przekonywać, że projekt przyniesie im korzyści, przede wszystkim w postaci nowych miejsc pracy i rozwoju okolicy. Ważne było, że Nowa Huta Przyszłości miała stać się czymś więcej niż tylko halami i magazynami – miała to być przestrzeń, która żyje i sprzyja mieszkańcom.
Poza samymi miejscami pracy czy budową dróg istotny jest też aspekt odczarowywania, zmieniania wizerunku Nowej Huty.
Zdecydowanie. Wiele osób traktowało Nową Hutę jako element, który został Krakowowi wciśnięty. Projekt pomaga odczarować wizerunek Nowej Huty jako miejsca zdominowanego przez wielki kombinat. Dziś mieszka tam już kolejne pokolenie mieszkańców i oni już też inaczej funkcjonują w tym miejscu.
Wiele osób chce się tu osiedlać – przyjeżdżają z innych części Krakowa, doceniając m.in. zieleń i układ przestrzenny.
Tak, w pewnym momencie Nowa Huta stała się modna. Była w swoim czasie miastem zaprojektowanym od początku do końca z dbałością o detale, co stało się tematem wielu prac naukowych na świecie. Nowa Huta Przyszłości jest kolejnym krokiem. Przykładem takich namacalnych efektów, które mogą odczuć mieszkańcy, jest choćby powstanie terenu rekreacyjnego w Przylasku Rusieckim. To miejsce zupełnie zmieniło swój charakter i teraz przyciąga wiele osób czy to z innych dzielnic czy spoza Krakowa, zapewniając im całą potrzebną infrastrukturę. Kolejnym takim atutem będzie skansen w Branicach, gdzie też trwają już prace przy przeniesieniu pierwszego z obiektów.
Teraz szykuje się duża inwestycja 7R w Ruszczy.
Tak, duży obiekt zbudowało też MPO.
Czy sądzi Pan, że te inwestycje przyciągną kolejnych przedsiębiorców i przyspieszą dalsze zmiany? Mam na myśli nie tylko same grunty spółki, ale całe wschodnie obrzeża Krakowa.
Sądzę, że tak, jak już się machina zaczyna kręcić, to pociąga za sobą kolejne kroki.
Czy bez współpracy z województwem i udziału instytucji publicznych oraz unijnych ten projekt w ogóle miałby szansę powodzenia?
Tak jak wspomniałem, z budżetu miasta dawaliśmy tam tyle, ile było możliwe. I to zawsze było mało. Dlatego wzięliśmy też urząd marszałkowski, który zresztą absolutnie nie ingerował w bieżące działania. Dzięki tej współpracy można było pozyskiwać pieniądze unijne na inwestycje.
Co było najtrudniejsze w kolejnych krokach tej realizacji?
Finanse były na pewno trudne. A ten projekt wymagał pieniędzy, ponieważ chodziło o skupowanie terenów, a potem ich bardzo dokładne przygotowanie, uzbrojenie ich we wszystkie możliwe instalacje. Idea była taka, że przedsiębiorca ma mieć wszystko gotowe.
Jak ocenia Pan dotychczasowy efekt realizacji projektu Nowa Huta Przyszłości?
Zrealizowano tyle, ile było możliwe przy dostępnych środkach. Gdyby funduszy było dwa razy więcej, efekty też byłyby znacznie większe. Ale już teraz to jest naprawdę olbrzymi teren.
Odejdźmy na chwilę od Nowej Huty. Przed jakimi innymi wyzwaniami Kraków w Pana ocenie stanie w kolejnych latach? Czy potrzebny będzie podobny projekt, jak w tym przypadku?
Takim zadaniem jest koncepcja Nowego Miasta. To na razie nie wypaliło, ale moim zdaniem trzeba będzie do tego wrócić, bo to jest jedyny teren, gdzie można jeszcze coś zrobić. Tam też była przygotowana koncepcja całego dużego miasta, na ponad 100 tys. ludzi i z wieloma miejscami pracy. Nikt tu nie zakładał wyrzucania kogokolwiek, tylko stworzenie planu miejscowego dla Kombinatu i stopniowe przenoszenie tam przedsiębiorstw. Część była chętna, ponieważ zwracała uwagę, że tu, gdzie są, nie mają dziś możliwości rozwoju. Chodziło o zapewnienie im większych, lepiej przygotowanych terenów, gdzie będą mogły rosnąć. I nie od razu, tylko w długofalowej perspektywie.
Czy traktuje Pan projekt Nowej Huty Przyszłości jako jedno z ważniejszych dokonań swojej prezydentury?
Tak, uważam, że jest to jeden z istotniejszych projektów.
A gdyby miał Pan przekazać jakieś rekomendacje osobom, które są zaangażowane w jego rozwój?
Nie wtrącam się, niech działają i poznamy ich po owocach.
Więcej artykułów z tej serii pod linkiem.
Publikacja powstała w ramach cyklu „10 wywiadów na 10-lecie spółki Kraków Nowa Huta Przyszłości”. Seria rozmów przybliża sylwetki osób, które odegrały – i wciąż odgrywają – kluczową rolę w rozwoju projektu rewitalizacji wschodniej części Krakowa.











