Park Edukacyjny „Branice” w ramach projektu Kraków Nowa Huta Przyszłości ma pokazać, że historia i technologia nie muszą się wykluczać. Architekt zdradza kulisy powstawania tej wyjątkowej przestrzeni.

 

 

Jest Pan autorem koncepcji urbanistyczno-architektonicznej Parku Edukacyjnego „Branice”. Jakie zadanie wówczas przed Panem postawiono? W jakim stopniu było wiadomo, jak ten skansen ma wyglądać?

 

dr hab. inż. architekt Mariusz Twardowski, prof. PK: Na tym etapie nie było jeszcze w pełni sprecyzowanej wizji. Spółka Kraków Nowa Huta Przyszłości dysponowała działką i miała pomysł na przeniesienie na nią chałup z okolic Krakowa, ale nie było jeszcze szczegółów co do liczby i rodzaju budynków. Dla spółki kluczowe było zachowanie jak największej liczby autentycznych chat, poprzez pozyskanie ich od właścicieli, którzy nie planowali ich utrzymywać. Chcieliśmy stworzyć przestrzeń, która pokazywałaby typową wieś małopolską, z ulicą i nieco bardziej rozrzuconymi zabudowaniami, aby odzwierciedlić różnorodność układów wiejskich.

Zaprojektowaliśmy układ na tyle elastyczny, żeby pomieścić zarówno chaty usytuowane wzdłuż ulicy, jak i te bardziej swobodnie rozmieszczone. Od strony południowej przewidzieliśmy miejsce na sześć chat wzdłuż drogi, a po drugiej stronie, od północy, kolejne sześć, rozrzuconych w bardziej nieregularnym układzie.

 

Ale w projekcie znalazły się nie tylko budynki mieszkalne.

 

Centralnym punktem jest duży, zielony plac. Wynika to nie tylko z postawionych przez KNHP oczekiwań, ale jest też odniesieniem do rozwiązań obecnych w podkrakowskich wsiach. To miejsce ma służyć nie tylko imprezom, ale przede wszystkim edukacji. Ma to być przestrzeń do organizacji małych festiwali naukowych czy spotkań poświęconych historii i kulturze regionu. To dobre miejsce do opowiadania o dawnej wsi i znaczeniu starych budynków.

Dodatkowo, przewidzieliśmy miejsce na niewielki drewniany kościółek z cmentarzem. Wiele takich zabytkowych obiektów popada dziś w ruinę, nie odpowiada współczesnemu zapotrzebowaniu, a ich zalety stały się w praktyce przekleństwami. Ich przeniesienie daje im drugie życie i szansę na zachowanie dla przyszłych pokoleń. Na końcu założenia znalazła się też przestrzeń na karczmę, a w jednym z narożników od strony południowej zaprojektowaliśmy pawilon edukacyjny.

 

Pawilon to istotny element całego kompleksu, ale równocześnie jedyny element budowany zupełnie od nowa. Jak udało się połączyć nowoczesność z zabytkowym charakterem skansenu w jego projekcie?

 

Pawilon edukacyjny był dużym wyzwaniem. Nie mogliśmy po prostu wykorzystać zabytkowej chaty, bo potrzebne były w nim specyficzne funkcje: sala edukacyjna, gdzie można byłoby pokazywać filmy o historii regionu, organizować występy zespołów folkowych czy wykłady. Dodatkowo, musiała się tam znaleźć przestrzeń muzealna na artefakty, a także mały sklepik z pamiątkami. Stąd pomysł połączenia kilku chat w luźny, niesymetryczny sposób, aby zachować charakterystyczne elementy, takie jak dwuspadowe dachy, jednocześnie tworząc funkcjonalną i większą przestrzeń.

 

Jak udaje się pogodzić wymogi autentyczności z koniecznością unowocześnienia, by skansen był funkcjonalny dla współczesnego odbiorcy?

 

To jest nieustanna dyskusja. Z jednej strony, rozumiem krytykę tych, którzy widzą potrzebę zachowania absolutnej autentyczności. Z drugiej strony, żyjemy w XXI wieku i musimy spełniać współczesne wymogi budowlane i użytkowe. Na przykład, budowa nowoczesnego fundamentu pod przenoszone chaty jest absolutną koniecznością. Zmieniający się klimat, wahania temperatur, zamarzanie i rozmarzanie gruntu – to wszystko sprawia, że bez solidnego fundamentu budynek po prostu by się zapadał. Fundamentu i tak nikt nie zobaczy, bo jest pod ziemią, ale jego rola w trwałości obiektu jest kluczowa.

Podobnie jest z wyposażeniem chat. Naszym celem jest, aby chaty „żyły” – żeby odwiedzający mogli do nich wchodzić, oglądać wnętrza, a w wyznaczonych godzinach spotykać się z pracownikami, którzy pokażą dawne rzemiosła, takie jak garncarstwo czy kaletnictwo. Nie da się tego zrobić bez prądu czy ogrzewania. Oczywiście, nikt nie będzie palił w piecu cały dzień. Trzeba znaleźć nowoczesne, dyskretne rozwiązania technologiczne, które zapewnią komfort i umożliwią funkcjonowanie tych przestrzeni. Toalety to kolejny przykład – nie możemy przecież instalować „desek z dziurą”. Trzeba po prostu sprostać podstawowym potrzebom ludzi. Miałem okazję zobaczyć projekt wykonawczy przeniesienia pierwszego obiektu i muszę przyznać, że firma wywiązała się z zadania bardzo dobrze, uwzględniając wszystkie nasze uwagi dotyczące adaptacji budynku na współczesne potrzeby.

 

Jaką filozofią kieruje się Pan, łącząc historyczne obiekty z nowoczesnymi formami w jednym kompleksie?

 

To jest kwestia szacunku do historii, połączonego z wprowadzeniem nowoczesności i nowych technologii. Chcę tworzyć coś, co będzie cieszyć ludzi i jednocześnie będzie spełnieniem dla mnie jako architekta. Wierzę, że każde pokolenie powinno zostawić po sobie coś wartościowego. Kiedy królowie budowali Wawel, korzystali z najnowocześniejszych na tamte czasy rozwiązań, nie kopiowali budynków z wcześniejszych wieków. Musimy robić krok naprzód. Kiedy budowano wieżę Eiffla, najsłynniejsi malarze, rzeźbiarze czy poeci pisali listy protestacyjne, że m.in. „bez wątpienia zhańbi Paryż”. A dziś nikt sobie nie wyobraża miasta bez tej wieży.

 

W Krakowie takie dyskusje też są częste.

 

W Krakowie często panuje tendencja do negowania wszystkiego, co nowe. Wystarczy spojrzeć na dyskusje wokół współczesnych projektów, choćby nowej kładki Kazimierz-Ludwinów. Ludzie często krytykują, zanim zobaczą efekt. A przecież wiele z tych nowoczesnych obiektów za kilkadziesiąt lat stanie się zabytkami i będzie cenionych. Przecież wiele starych krakowskich budynków, tych z XVIII czy XIX wieku, jest pod względem architektonicznym słabszych, ale zachowujemy je i otaczamy ochroną, bo mają swoją historię. Musimy jednak pamiętać, że historia to nie tylko forma, ale też opowieść. Powinniśmy wprowadzać nowoczesność, która będzie szanować przeszłość, ale nie będzie jej udawać.

Źle jest budować nowe, które udaje stare. Jeśli chcemy coś zrobić starego, to odnówmy to stare i zadbajmy o nie najlepiej jak potrafimy. W Branicach na szczęście przenosimy autentyczne chaty, nie budujemy replik. I w tym kontekście, nasz pawilon edukacyjny, choć nowy, ma swoim wyglądem, materiałami i formą dachu nawiązywać do tradycyjnych chałup, pokazując jednocześnie, że jest nową, funkcjonalną przestrzenią.

 

Na tyłach kompleksu znalazł się z kolei zadaszony parking.

 

Tak, z zadaszeniem z paneli fotowoltaicznych. Będzie to jedno z niewielu takich rozwiązań w Polsce, które z jednej strony będzie produkować energię, a z drugiej zredukuje zużycie paliwa potrzebnego do schłodzenia rozgrzanych samochodów i związaną z tym emisję spalin. To takie usprawnienie, które też będzie jakimś krokiem w stronę ekologii.

 

Ma Pan swoje biuro projektowe, ale jest Pan też wykładowcą akademickim. Jakie są obecne trendy w projektowaniu architektury i jak studenci politechniki myślą o przyszłości zawodu?

 

Architektura to trudny zawód, wielu studentów zmienia branżę. Ci, którzy zostają, są bardzo ambitni i pracowici. Dzisiejsza młodzież jest inna niż dawniej, ale to my musimy trochę nadgonić i odnaleźć się w nowym świecie.

Obecnie w architekturze dominuje silny trend ekologiczny i dbałość o środowisko. Ludzie mają coraz większą świadomość potrzeby świeżego powietrza i zrównoważonego rozwoju. Odchodzi się od ciężkich, masywnych brył na rzecz architektury, która integruje zieleń. Place, które kiedyś musiały być puste, teraz są zazieleniane, aby zapewnić mieszkańcom więcej przestrzeni do oddychania i likwidować tzw. miejskie wyspy ciepła. Zmiany klimatyczne sprawiają, że musimy dbać o naszą planetę, a architektura ma w tym duży udział. Cieszą mnie oddolne inicjatywy, bo pokazują, że ludzie chcą zmian.

 

Czy znajduje tu też zastosowanie sztuczna inteligencja?

 

Powoli się pojawia, na razie w prostych zastosowaniach, takich jak wizualizacje. Nie jest jeszcze w stanie zastąpić architekta w kompleksowym projektowaniu, ale kto wie, co przyniesie przyszłość.

 

Widzę, że śledzi Pan postępy powstawania parku. Czeka Pan, żeby już przejść się tymi alejkami i zajrzeć do przeniesionych chałup?

 

Całość projektu wyszła naprawdę ciekawie i nie mogę się doczekać, żeby to już powstało. To jest o tyle ciekawy przypadek, że na etapie koncepcji nie wiedzieliśmy jeszcze, jakie chaty będą mogły zostać przeniesione, nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Ta historia nie jest do końca opowiedziana, ona się tworzy w kolejnych krokach, kolejnych latach. Cała koncepcja, z mnóstwem zieleni, łąkami kwiatowymi, a także drzewami, ma pokazywać, jak wyglądało życie na wsi w XIX i na początku XX wieku.

Wierzę, że Park Edukacyjny „Branice” będzie atrakcyjnym miejscem, które z czasem będzie się rozwijać, a jego historia będzie pisana w kolejnych latach. To, co początkowo było jedynie ideą, krok po kroku staje się rzeczywistością.

 

 

Więcej artykułów z tej serii pod linkiem.

 

Publikacja powstała w ramach cyklu „10 wywiadów na 10-lecie spółki Kraków Nowa Huta Przyszłości”. Seria rozmów przybliża sylwetki osób, które odegrały – i wciąż odgrywają – kluczową rolę w rozwoju projektu rewitalizacji wschodniej części Krakowa.